Krystyna, Lena, Mariola i świętej pamięci Maria spotykają się na cotygodniową rozgrywkę w brydża. Tak, nie pomyliłam się. Marysia pojawia się tam trochę przypadkowo, bo jest już w urnie, także sama nie przyszła, ale mimo tego ma duży wpływ na przebieg wieczoru.
Aktorzy Teatru Gry i Ludzie za sprawą reżyserki Aliny Moś przedstawiają nam farsę amerykańskiego dramatopisarza, ale przeniesioną w realia katowickiego Załęża. I oczywiście za tę lokalność leci ode mnie duży plus, bo mieszkając na Śląsku, uwielbiam jej doświadczać w każdym wymiarze. Ale pojawił się w tej kwestii jeden mały zgrzyt – Maria, która była Ślązaczką, nie dałabym kotu imienia Gruba du*a, a Dupno żyć. I nawet ja to wiem 😂
Niezwykle spodobała mi się różowo-fioletowa scenografia, a wierz mi, że te kolory był wszędzie. Różne ich odcienie pokrywały ściany, lampy, krzesła, a nawet przybory kuchenne! Widać było w tym niezwykłą troskę o detal. Idealnie kontrastowało to z czarnymi kostiumami aktorek, które klasycznie czytało się jako ich smutek po zmarłej przyjaciółce. A może otaczający ich różowy kolor miał oznaczać zmarłą Marię, która zachowała humor nawet po śmierci?
Mimo tego, że mamy do czynienia z farsą, która z założenia ma śmieszyć i ma swoje przywary, które ja staram się po prostu akceptować i przymykać na nie oko, to w „Umrzeć ze śmiechu” bardzo spodobał mi się płynący ze sceny przekaz o „girl power” i takiej prawdziwie kobiecej sile wsparcia.
To taki spektakl, który bawi i myślę, że jest całkiem dobrym pomysłem na babskie wyjście. Z koleżankami, przyjaciółkami, mamą. Myślę, że nie jedna z nas chciałaby mieć taki kobiecy team i przyjaciółkę, która zadba o nas nawet po własnej śmierci.
Występują: Anna Stępień, Alicja Szymkiewicz, Joanna Wawrzyńska, Szymon Strużek
Adaptacja i reżyseria: Alina Moś
Produkcja: Alicja Szymkiewicz
Kostiumy: Joanna Wawrzyńska
Muzyka i efekty dźwiękowe: Szymon Strużek
Choreografia: Anna Stępień
Światło: Dawid Katolik
Dodaj komentarz