Muzyczna podróż z muzeum POLIN

Po wyjściu z tej wystawy jedno mogłam stwierdzić na pewno –  każdej muzyce świata palce maczali Żydzi.

 

Od lutego do maja tego roku w Muzeum Żydów Polskich POLIN w Warszawie można było zapoznać się z wystawą „Szafa grająca! Żydowskie stulecie na szelaku i winylu”. Można było posłuchać tam muzyki kantoralnej, piosenek teatru jidysz, jazzu, popu, a nawet punku i wielu innych. Czasami nawet nie wiemy, że słuchamy utworu, który stworzyła czy wykonuje osoba wyznania żydowskiego, ponieważ nie zawsze są to teksty po hebrajsku czy w jidysz – czasami są to odzwierciedlenia żydowskich doświadczeń w XX wieku, ale też nie zawsze, bo w najczęstszych przypadkach te piosenki nie mają w sobie nic żydowskiego.  

Oprócz muzyki znalazło się też miejsce na fonogramy oraz gramofony (wynalazcą tego drugiego był Emil Berliner – niemiecko-żydowski emigrant żyjący w USA), które muzeum pozyskało od lokalnych kolekcjonerów. Duże wrażenie robiły również nagrania wideo, w których tym razem odbiorcy muzyki – osoby osobiście bądź zawodowo związane z kulturą żydowską – opowiadali o piosenkach, które odegrały ważną rolę w ich życiu.

Gdybym chciała wskazać wam każdą piosenkę której można było wysłuchać na wystawie, mogłoby to się skończyć długaśnym postem do którego końca byście nie dotarli. Skupiłam się więc na tym, co najbardziej zapadło mi w pamięć.

Po pierwsze – muzyka arabsko-żydowska. Moja pierwsza myśl była taka: co to jest?! Byłam naprawdę zdziwiona, ponieważ według mnie, estetycznie są to dwa odległe bieguny. A jednak się da… Przed wami żydowsko-marokański muzyk – Haim Botbol.

 

Kolejne, to piosenki z teatru jidysz, które nie były dla mnie żadnym zdziwieniem , ponieważ są mi dobrze znane. W XIX wieku teatr jidysz stał się bardzo popularny,  a całe spektakle  były wystawiane w wielu krajach.

 

 

Teraz znowu wracam do zaskoczeń – Barbara Streisand oraz Amy Winehouse. Co je łączy? To chyba pytanie retoryczne. O ile pierwsza pani nie kryje się ze swoim wyznaniem, to w przypadku tej drugiej, chyba tylko zagorzali fani mieli pojęcie o jej związkach z judaizmem – reszta słyszała raczej o niej w kontekście jej wybryków na tle alkoholowym czy narkotykowym.

 

 

Na wystawie nie mogło również zabraknąć musicali i fragmentu chyba najsławniejszego z nich, czyli „Skrzypka na dachu” i nieśmiertelnego „Gdybym był bogaty…”.

 

Nie można było zapomnieć również o Leonardzie Cohenie, który mimo wychowywania się w rodzinie żydowskiej, długo szukał swojego duchowego miejsca, ale na końcu i tak wrócił do judaizmu.

 

Z naszego polskiego podwórka pojawiła się tam też Hanka Ordonówna – wielka gwiazda okresu międzywojennego – wykonująca piosenkę autorstwa Hanny Skarżanki pt.: „Mein Idishe Momme”

 

…oraz zespół Trubadurzy, którego jeden z założycieli – Marian Lichtman ma korzenie żydowskie.

 

Na sam koniec chciałabym zostawić was z piosenką w języku jidysz, w wykonaniu Adama Astona, która była bardzo popularna w przedwojennej Polsce. Domyślacie się o jakim mieście śpiewa artysta?

 

Wizyta na tej wystawie była dla mnie ogromną przyjemnością i naprawdę żałuje, że była tylko czasowa, bo za każdym razem wracałabym tam z wielkim entuzjazmem i taką samą ciekawością  🙂